niedziela, 28 września 2014

Cumalıkızık

Niedziela również umożliwiła spędzenie więcej czasu w łóżku. Dzień ten zaplanowany był pod kątem odwiedzenia wioski Cumalıkızık i skosztowania typowego tureckiego śniadania. Wszelkie produkty produkowane są na miejscu i tu wyrabiane. Ludzie żyją tu głównie z handlu tym co uda im się zebrać z plonów.
Osada ta leży u stóp góry Uludag nieopodal Bursy. Można w niej spotkać sporo domków i budynków w stylu osmańskim. Jest także wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jest to pewnego rodzaju żywy skansen gdyż większość domów, które wyglądają jakby zaraz miały się rozpaść są w ciągłej eksploatacji. Brukowane uliczki, stragany z domowymi wyrobami i pamiątkami dopełniają magiczny status tego miejsca. Zbita szyba, odpadający tynk, stare sprzęty rolnicze, to jedne z wielu charakterystycznych cech Cumalıkızık.

Po krótkim spacerze, po tej okolicy przyszedł czas na zwiedzenie domku, urządzonego na XIX wieczny styl domku germańskiego. Ciekawostką jest fakt zamieszkiwania go przez właścicielkę, jest także opcja wynajęcia pokoju. Od ponad 100 lat nie wzniesiono żadnego budynku, pomijając te spełniające kryteria odnośnie materiału wykonania i efektu wizualnego by nie zakłócić panującej tam harmonii i poczucia wizyty w przeszłości.
Punkt końcowy stanowiło wypicie tureckiej kawy w jednej z kawiarenek. Pogoda dopisywała jedynie w pewnych momentach, ale i tak był to miły wypad.

Deszczowy czas i bazar

   Cały weekend spędziłem pod parasolem jak każdy mieszkaniec, pomijając tych którzy nie ruszają się z domu, bo pada. To takie normalne u niektórych tutaj. Piątek to dzień załatwiania ubezpieczenia, ale szczegóły w poście kolejnym, połączonym z organizacją pozwolenia na pobyt dla obcokrajowców.
  Deszczowa sobota minęła w pierwszej części długim snem, przygotowaniem obiadu a popołudniu w troszkę większej grupie wyruszyliśmy na bazar spożywczy w naszym miasteczku. Do tej pory zdarzyło mi się być tylko na odzieżowym, który jest w piątki. Pierwsza rzecz przykuwająca nasz wzrok to różnorodność towaru, lecz przed wzrokiem bodźce odbierze słuch. Każdy w jak najbardziej dobitny sposób chce przekazać co ma w ofercie. Można spróbować wszystkiego przed kupnem i oczywiście targować się, uwielbiają to. Dzięki temu można zaoszczędzić lirę bądź dwie lub dostać jakiś odmienno gatunkowy bonus.

   Z takiej różnorodności towaru także dokonałem zakupów owocowo-warzywnych na cały tydzień.
Pominę fakt, że mimo parasoli każdy z nas wrócił przemoknięty. Ulewa nie z tej ziemi, na ulicach rzeka, miejscami spływało trochę błota. Miasto jest położone na górzystym terenie, więc nie ważne czy z górki czy pod górkę to woda w buty się lała.
   Wieczorem troszkę się wypogodziło i powędrowałem do pubu Sarlo na imprezę z koncertem reggae na żywo.

czwartek, 25 września 2014

Nadchodzi weekend ;)

Tydzień na uczelni minął dość szybko, lecz nie aż tak przyjemnie. Pierwsza sprawa wykłady po turecku, na szczęście tylko dwa przedmioty. Profesorowie mówią po angielsku, ale mogą mi poświęcić po zajęciach pewną ilość czasu a także dać materiały i prezentacje po angielsku a ja zasypiam, rozumiejąc jedynie wzory i obrazki. Jedynie na matematyce mam wyłącznie zajęcia po angielsku, bo jest to kurs indywidualny i trwa około 4 godzin zegarowych, tak 4 godziny.


 Choć z tego co się orientowałem, większość studentów mimo znajomości języka nie może zrozumieć materiału. Dziś tzn. piątek wybieram się uzyskać państwowe ubezpieczenie społeczne i medyczne. Oczywiście by tam się udać trzeba mieć najpierw zaświadczenie z wydziału potwierdzające pobieranie nauki i być zarejestrowanym w systemie. By zarejestrować się w systemie online należy dokonać wszelkich zmian w Learning Agreemencie, zmiany muszą zostać zatwierdzone przez uczelnie macierzystą i tu zaczynają się schody, bo dokumenty należy przesłać pocztą. Cyrk na kółkach i z dwoma przyczepami.
Dzień później okazuje się, że można się zarejestrować bez powyższych wymagań, lecz po rejestracji należy zadeklarować kursy w kolejnym pokoju. Mimo to czynność ta nie umożliwia wydanie zaświadczenia, bynajmniej było tak dnia potrzebnego. A dziś okazuje się, że można uzyskać deklaracje, niestety w mojej przerwie między zajęciami była jednocześnie przerwa pań z biura rejestracyjnego a potem i ja miałem zajęcia prawie do 17. Wróciłem biegiem z wydziału matematyki uzyskałem certyfikat i biegnę po pieczątkę a tam zonk drzwi zamknięte, proszę przyjść jutro. Tureckie dziekanaty przebijają nawet polskie, a na pytanie o której najszybciej można to odebrać dostałem odpowiedź, że o 8:30 a może o 9, sami nie wiedzą...
Pójdę o 10 i mam nadzieje, że się ogarną do tej pory.
Z dzisiejszego dnia, wieczór stanowił relaks od całodniowej bieganiny. Wraz z grupą Erasmusów z Polski wybraliśmy się metrem do centrum Bursy, by pochodzić trochę po okolicy i coś zjeść ;) Mają tu biedronkę! :D

Şenliği Festival

W dniach 22-26 na terenie naszego kampusu odbywa się festiwal muzyki różnej połączony z promocją uniwersytetu i zachęcaniem nowych studentów do dołączenia do wielu klubów i organizacji studenckich.
W pierwszej chwili myślałem, że przypomina to polskie Juwenalia, jednakże wiosną odbywa się również jakiś inny festiwal. Pierwszy dzień festiwalu, rozpoczęła oficjalna uroczysta parada prowadzona przez władze uczelni od pomniku Ataturka do amfiteatru. Kilku studentów z Erasmusa wraz z członkami ESNu wzięło w niej także udział (ja również) także nie zabrakło naszych barw narodowych.


Także cały tydzień stanowiło przepychanie między ludźmi na straganach ułożonych w wielu miejscach prowadzących między wydziałami, dziękowanie za wręczane (wciskane) ulotki a także na placu przed kompleksem Mediko.Każdy mógł kupić coś do zjedzenia od cig kofte, przed adana kebap, gozleme, owoce morza, prażoną kukurydzę a także tureckie słodkości czy lody.
Każdego wieczoru grane są koncerty, można skorzystać z rozrywek jakie oferuje mini park rozrywki jak karuzela, gondola czy ranger.
  
 Również uniwersytecki ESN miał swoje stoisko ;)
Od lewej: Ja, Murat, Sedef (przewodnicząca), Becky i Enes 

Z tego festiwalu nadawano także na żywo

Motoryzacyjne atrakcje
 




wtorek, 23 września 2014

Campus Tour

Na zwiedzanie Campusu także nadeszła pora, jak turyści na safari zza szyby oglądaliśmy poszczególne fakultety na naszej uczelni a jest ich sporo, prawie każdy z nich ma swój budynek a są takie co mają i dwa.
Poza budynkami dydaktycznymi na terenie uczelni znajduje się szpital, budowany jest kolejny budynek szpitalny. Jest także farmai szpital dla zwierząt, na których odbywają się zajęcia z weterynarii.
Jeden z punktów naszej wycieczki stanowiło muzeum biologiczne.
Zezowate wilki
Na koniec nastąpiła część rekreacyjna i chwil odpoczynku nad uniwersyteckim jeziorem
Po powrocie do akademika był czas na relaks i pakowanie, gdyż w niedzielę wyprowadziłem się z akademika do kompleksu Hiltoon Apart w Gorukle.
  Finał weekendu orientacyjnego stanowiło flag party organizowane przez ESN w klubie MoSinstral w Trio. Fotorelacja wkrótce ;)

Bursa City Tour

Z mentorką
   Na wstępie coś na temat miasta, o którym będzie ten post. Bursa to miasto w północno-zachodniej Turcji a także ośrodek administracyjny prowincji Bursa. Położone w odległości 25 km od wybrzeża Morza Marmara, u podnóża góry Uludağ, zwanej dawniej bityńskim Olimpem. Pierwsza stolica Imperium Osmańskiego, obecnie czwarte pod względem wielkości miasto Turcji. W 2014 roku Bursa wraz z pobliską miejscowością Cumalıkızık została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Miasto jest ważnym ośrodkiem handlu, przemysłu i kultury. Tradycyjnie znane ze swoich wyrobów odzieżowych (głównie jedwabnych), dziś rozwinięty jest tu również przemysł samochodowy i maszynowy, chemiczny, obuwniczy i spożywczy. Siedziba Uniwersytetu Uludağ, muzeów (m.in. Muzeum Archeologiczne), a także ośrodek turystyczny: na stokach góry Uludağ uprawia się sporty zimowe, a dzielnice, w których znajdują się gorące źródła siarkowe i żelaziste posiadają status uzdrowiska.
 Miasto zostało założone w okolicach greckiej kolonii Kios w końcu III wieku p.n.e. przez króla Bitynii Prusjasza I pod nazwą Prusa i stało się jednym z ważniejszych miast królestwa, a przez długi czas jego stolicą. Liczba ludności to 1 562 828.
   Pierwszym punktem podróży była wioska İnkaya i gigantyczne 600 letnie drzewo. 
Punktem numer dwa było muzeum kukiełek, gdzie można było zobaczyć międzynarodową kolekcję w tym kukiełkę z Polski wykonaną przez grupę Tęcza Polska. Niespodzianką okazało się przedstawienie typowego tureckiego teatru kukiełkowego, mimo tego że nic nie rozumieliśmy to i tak było świetne. Na naszej trasie znajdowały się również takie miejsca jak muzeum Ataturka, Wielki Meczet (Ulu Cami), Zielony Meczet (Yeşil Camii) oraz katakumby w pobliżu zielonego meczetu. 
Panorama
Bursa słynie z miejscowego rodzaju kebaba - Iskender Kebap, którego mieliśmy okazję skosztować podczas lunchu. Myślę, że w najbliższym czasie uda mi się jeszcze bardziej przybliżyć historyczną część Bursy, gdyż aktualnie opuściła mnie wena na rozpisywanie o zabytkach. Pozostawiam Was z fotorelacją z tego dnia.
Widok na Uludag



sobota, 20 września 2014

Post wczorajszy

  W dniu wczorajszym nastąpiło oficjalne przywitanie wszystkich studentów. Ceremonia trwała około półtorej godziny i została zakończona poczęstunkiem i wręczeniem uniwersyteckich upominków dla przyjezdnych studentów. Po ceremonii przyszedł czas aby to uczcić indywidualnie popijając Bomonti w barze Record.
    Kolejnym etapem była domówka wraz z nieproszonymi gośćmi - wizyta policji to praktycznie standard na imprezach w Turcji, oczywiście wszystko dzięki sąsiadom. Procedura wygląda w ten sposób, że radiowóz przyjeżdża pod blok, odwiedza rodzinę zgłaszającą skargę i odjeżdża. Jeśli impreza trwa dalej, co jest rzeczą oczywistą następuje kolejne zgłoszenie i kolejny przyjazd. Tym razem funkcjonariusze pukają już do drzwi i oficjalnie uciszają pod groźbą zatrzymania wszystkich uczestników. Trzeci przyjazd to zakończenie imprezy, bądź przejażdżka i nocleg na komisariacie, u nas skończyło się na pierwszej wersji.
   Etap trzeci to powrót do Recordu i kontynuacja, wszystko trwało mniej więcej do pierwszej w nocy a potem nastapił powrót do akademika Rabia Riza Bicen, gdzie pocałowaliśmy klamkę. Po chwili zjawił się ochroniarz i po chwili paplaniny wpuścił nas do środka.

środa, 17 września 2014

To tutaj też pada?

Pierwszą pozycją na dzisiejszy dzień okazało się kupno biletu na przejazdy metrem i autobusem. Kolejka jak po rozum, co chwile przekrzykiwania, a w jakim celu to i tak nie zrozumiałe dla nas. Godzina 12 to czas specjalny, gdy pani zamyka okienko i spuszcza rolety, bo ma przerwę do 13. Kwadrans po przerwie a pani ni widu ni słychu a kolejka znów wychodzi z podziemia po schodach i zawija na zewnątrz... A o 13:30 zaczynają się moje zajęcia z wytrzymałości materiałów. No nic 13:20 i się zwijać zostawiając współtowarzyszkę cierpienia w samotności. Prawie byłem na czas, wejście smoka a tam tureckie kazanie, jedynym plusem dla mnie było pismo obrazkowe i liczby. Krótkie przedstawienie, kilkadziesiąt par oczu spogląda na mnie i siadłem w pierwszej ławce, gdyż otrzymywałem indywidualne skrócone tłumaczenie po angielsku, bądź zapytanie czy wszystko jasne. Trwało to trochę ponad godzinę, a po wyjściu z sali okazało się jednak, że ktoś mówi po angielsku w stopniu komunikacyjnym. Bugra, bo tak ma na imię oferował tłumaczenie i pomoc w zrozumieniu zajęć za samą możliwość trenowania angielskiego w rozmowie.
Kolejne zajęcia już w poniedziałek a tymczasem jutro jedynie angielski od rana a po obiedzie najprawdopodobniej wycieczka do centrum ;)
  
Po wyjściu z budynku mojego wydziału okazało się, że pada i jest burza a ja jak alien w spodenkach i t-shircie, na szczęście miałem parasolkę. Jednocześnie spadła temperatura i czas było zarzucić coś na długie nogawki i rękaw. Spacer w deszczu urozmaicił mi Adhan wygłaszany przez Muezina - to wezwanie do modlitwy (salat). Odbywa się to 5 razy w ciągu dnia, salat stanowi obowiązek każdego muzułmanina.
 W campusie małe zamieszanie, gdyż od poniedziałku rusza tu festiwal muzyczny, więc sporo pracowników rozkładających różne konstrukcje. Deszcz nie stanowi tu przeszkody, praca wre nawet w deszcz i burze, a zazwyczaj im się do niczego nie spieszy i zawsze mają czas, ironia losu.
  Wieczór został urozmaicony erasmusowo ESNowym meetingiem w pubie Pia Vegas oraz paleniem nargili przeplatającej się aromatem cay i tureckiej kawy. Ciekawostką jest możliwość grania w różnorodne gry planszowe oraz karty, lecz w rankingu najwyżej stoi Backgammon. Przed północą wyruszyliśmy w mniejszym gronie by coś zjeść przed złapaniem dolmusza, padło na małą knajpkę i dürüm döner. A potem już tylko droga do akademika Rabia Riza Bicen.


wtorek, 16 września 2014

Zajęcia czas zacząć

   Brak planów na przedpołudnie i pierwsze zajęcia o 15 umożliwiły mi spędzenie poranka w łóżku.
Po 10 wstałem i wpadła koleżanka z wydziału, która mieszka w mieście a czekała na kolejne zajęcia (pierwsi i jedyni jak na razie studenci z zagranicy na budownictwie a do tego obydwoje z Polski). Kawa z automatu, ciastka z Kipy (tureckie Tesco) i popędziliśmy na stacje metra w celu kupienia sieciówki, lecz to co ukazało się naszym oczom przeszło nasze wyobrażenie. Ludzie stali od kasy w podziemiu, wzdłuż całych schodów i jeszcze na zewnątrz. PRL na żywo, oznacza to że lepiej przyjść innego dnia i od samego rana. 
   Po lunchu i chwili odpoczynku popędziłem na umówione wczoraj spotkanie z panią profesor od matematyki, dziś byłem przed czasem. Krótkie omówienie programu, przegląd teorii i po godzinie czasu wiedziałem, że mam przyjść w następny czwartek i co ciekawe dostałem kartki do rozwiązywania zadań.
 
Flaga Turcji, którą można spotkać w wielu miejscach
  Zegarek wskazywał kilkanaście minut do 17 więc postanowiłem odnaleźć miejsce zajęć z wf-u (każdy tutaj jest zszokowany takimi zajęciami na polskich uczelniach). I w tym momencie zaczęło się moje błąkanie po campusie, od wydziały edukacyjnego, gdzie jeden ze studentów odesłał mnie do innego budynku. W kolejnym spotkałem studenta edukacji wczesnoszkolnej, z którym grałem w karty podczas zeszłego weekendu. Okazało się, że budynek znajduje się na totalnym zadupiu, dalej niż zajezdnia autobusowa. 

Dotarłem prawie na czas ok 17:30, wszystko pozamykane na 4 spusty, totalny pustostan. Lecz jedynie na stadionie zobaczyłem grupę nastolatków trenujących biegi. Rozmowa z trenerem była dość trudna, mimo że znał wiele języków "little", ale żadnego na tyle by się komunikować. Nie mając pewności czy zrozumiał, że jestem z zagranicy i przyszedłem na ping-ponga, ale powiedział że mogę dołączyć do biegania. W ten sposób miałem możliwość pobiegać sobie przez ponad godzinę. Okazało się, że ćwiczyłem z członkiem tureckiej reprezentacji w biegach. Na pytanie czy następne zajęcia za tydzień dostałem propozycje o przyjściu jutro. Lecz dla świętego spokoju lepiej pójdę jutro po więcej informacji.
  Wieczór spędziłem z kilkoma innymi studentami w centrum Gorukle na oglądaniu meczu tureckiej drużyny Galatasaray. 
Jutro postaram się wrzucić więcej zdjęć. 
To na tyle görüşürüz!

poniedziałek, 15 września 2014

15 Eylül

  Dzień 15 września oznacza początek roku akademickiego na tureckich uczelniach. Jednakże dla Erasmusowców sprawa wygląda trochę inaczej. Ciągłe poprawki w Learning Agreemencie, wędrówki między wydziałami, podownie stało się u mnie. Pobudka o 9 rano i wycieczka do erasmusowego biura, by wymienić informacje na temat ubezpieczenia, które okazało się trochę błędne i zobowiązuje do wykupienia miejscowej polisy.
   Kolejny etap dzisiejszych wycieczek uniwersyteckich to mój wydział. Koordynator ds. studentów z zagranicy powiedział, że jesteśmy pierwszymi dwoma studentami z Erasmusa na tym kierunku, gdyż jest to nowy fakultet. Co oznacza również, że nie mają doświadczeń w prowadzeniu zajęć w języku angielskim i w pewnych sytuacjach nie wiedzą co powinni z nami zrobić. Zobaczymy co będzie dalej. Po południu miało miejsce spotkanie z profesorem prowadzącym zajęcia z matematyki. Spotkanie u koordynatora, omawianie przedmiotów i zapoznanie z profesorami spowodowało moje półgodzinne spóźnienie. Ale w Turcji takie rzeczy są dopuszczalne. Jak się nami zajmą przekonamy się już w środę, gdyż wtedy zaczną się zajęcia związane typowo z moim kierunkiem.
Dziś na zdjęciu zagości obiad prosto ze studenckiej stołówki, jego koszt to 2 TL, dania są smaczne, można spróbować czegoś lokalnego w przeliczeniu za jedyne 3 zł!

  Wieczór został wypełniony kolejnym spotkaniem studentów z Erasmusa wraz z mentorami. Tym razem padło na klub I Amsterdam w budynku trio w Gorukle. Wciąż pojawiają się nowi studenci a już w weekend oficjalne przywitanie studentów.
Dobranoc!

niedziela, 14 września 2014

Gölyazı, home party i leniwa niedziela

Pobudka o 8 rzecz ciężka zwłaszcza gdy grało się z tureckimi studentami w karcianą grę 51. Prawie udało mi się wstać a następnie biegiem na stację metra, po drodze okazało się, że mam jeszcze godzinę. Lepiej godzinę wcześniej niż później. Celem podróży było małe miasteczko rybackie Gölyazı, otoczone dookoła wodą.

Krótkie zwiedzanie, podróż łódką dookoła Gölyazı pozwoliły nam poznać małą część tej pięknej okolicy.
Wąskie uliczki, stare budownictwo i mnóstwo ludzi, którzy żyją z tego co złapią. W taką upalną pogodę nie sposób było nie odpocząć w cieniu drzew słuchając wody odbijającej się o zacumowane łódki.

Kolejną pozycją kulinarną do przetestowania okazały się placki z ciasta faszerowanę ziemniakami, bakłażanami bądź zmielonymi pomidorami.

Ostatnim punktem wycieczki okazał się kościół, tak kościół. Stanowi on co prawda obiekt zwiedzania, lecz jest dość surowo wyposażony w dewoncjonalia, ale uwagę przyciąga nie dawna renowacja wnętrza czystość.

Po powrocie krótki odpoczynek, renowacja ciała, duszy i żołądka a następnie przygotowania na imprezę - domówkę organizowaną przez grupę ESN z uniwersytetu. Tuż po 19 spakowałem do plecaka półlitrową przyjaciółkę i ruszyłem złapać dolmusz. Jak to bywa z organizacją zamiast na 20 większość dotarła ok. 21. Atmosfera na imprezie była bardzo pozytywna, było sporo czasu by poznać resztę studentów i opiekunów, bądź przypomnieć sobie ich imiona ( ja zapomniałem imienia współlokatora więc nikomu się nie dziwie odnośnie pamięci do imion). Nie jest to łatwe w przypadku kilkudziesięciu obcojęzycznie brzmiących imion.

Po wszystkim przenocowałem się u organizatora wraz z kilkoma innymi mieszkańcami akademika, zamykanego o 1 w nocy. Rano a raczej bliżej południa szybkie sprzątanie i śniadanie na mieście.
Po szybkim odświeżeniu przyszedł czas na drzemkę, lecz po niecałej godzinie budzi Cię telefon i słyszysz: "Gdzie jesteś? Co robisz? Przyjedź do Gorukle". Wieczór spędziliśmy w restauracji z kawiarnią próbując nargili. Potem wpadliśmy do mieszkania Murata (organizator wczorajszej imprezy), by pogadać i wypić piwo. Dodam ciekawostkę, że zakup alkoholu jest niemożliwy w Turcji po 22. Powrót do akademika i tak skończył się pierwszy weekend na tureckiej ziemi. Do następnego wpisu!

piątek, 12 września 2014

Poznawanie okolicy

Brak planów na dany dzień upoważnia do zrobienia wszystkiego...

Leniwie zwlokłem się z łóżka po 10, zjadłem szybkie śniadanie i wyruszyłem w poszukiwaniu pomysłu na resztę dnia. Po krótkim spacerze po kampusie i zjedzeniu lunchu przyszedł czas wybrać się na miejski bazar. W międzyczasie spotkaliśmy kilku studentów i ich mentorów w ten sposób nasz grupka się powiększała co jakiś czas. Większość dnia spędziliśmy na rozmowie w różnych miejscach. W Turcji zauważalny jest brak pośpiechu i delektowanie się każdą chwilą. Normalny widok stanowi starszy mężczyzna sączący cay przed małym sklepikiem.

Na Erasmusie nie wszystko jest kolorowe, jeden problem administracyjny goni drugi. Brak pieczątki, bądź nie do końca przetłumaczona polisa ubezpieczeniowa to jedne z nich. Ale są pozytywy, być może wycieczka by zwiedzić polski konsulat w Stambule. Pożyjemy, zobaczymy a tymczasem trzeba czekać do poniedziałku.

Podobnie minęła reszta dnia, tylko asortyment uległ zmianie :P
Kolejny słoneczny dzień w Bursie zostanie urozmaicony wycieczką do wioski-wyspy Gölyazı.
Relacja wkrótce, lecz nie mam pewności czy jutro gdyż po wycieczce czas zobaczyć jak wygląda turecka domówka.
Pozdro!

czwartek, 11 września 2014

Erasmusi też studiują :P

Po ponad 40 nieprzespanych godzinach spałem jak dziecko, planowałem wstać po 9, lecz wstałem pięć minut przed 10. Mimo iż byłem umówiony z moją turecką mentorką o 10 a dotarłem pół godziny później to it tak stawiłem się wcześniej od niej. Nasza wycieczka po kampusie rozpoczęła się od odszukania mojego wydziału - Wydział Inżynierii i Architektury (İnşaat Mühendisliği Bölümü), to nowoczesny niedawno zbudowany obiekt, odróżniający się nowoczesnością w porównaniu z pozostałymi wydziałami z przełomu lat 70. i 80. Po przeanalizowaniu Learning Agreements, dokonano pewnych korekt z uwagi na brak danych kursów. Planowo pierwsze zajęcia dla mnie rozpoczną się najprawdopodobniej we wtorek.

Nauka, zwiedzanie a żołądek zaczyna się denerwować. Studenci posiadający legitymacje studenta, czyli nie ja, mogą za 2TL zjeść w akademickiej stołówce (sali bankietowej na dobre 300 osób). Jest możliwość przejścia przez bramki odbijając kartę studenta, który takową posiada. Otrzymałem tacę a na niej: zupa przypominająca gęstniejący sos, porcja mięsa z warzywami w sosie, bułka, słodka przekąska i turecki jogurt naturalny.

Po tych atrakcjach przyszedł czas na  odpoczynek, gdyż wszyscy erasmusowcy oraz członkowie ESN (European Students Network) zostali zaproszeni na wieczorek zapoznawczy w jednym z lokali. W weekend trzeba pozwiedzać okolicę, gdyż jest to najlepsza okazja, póki nie ma zajęć.Na dzisiaj byłoby to wszystko, w ciągu kolejnych dni pojawią się kolejne posty.
Zapraszam do czytania i komentowania, enjoy :)
Mapa uczelni

środa, 10 września 2014

How can I get to Uludag university?

   Wczoraj ok. 14 znalazłem się na poznańskiej Ławicy tuż przed odprawą bagażu. Po pożegnaniach nadszedł czas na przygodę życia. Odprawa, kontrole, zapłata za nadbagaż (23kg to nie jest wcale tak dużo, gdy walizka waży 5kg) i po chwili znalazłem się po stronie przeznaczonej wyłącznie dla pasażerów. Po zakupie drobnych pamiątek ze sklepów wolnocłowych postawiono autobus i po chwili wszyscy byli w samolocie. Jak każdy obawiałem się reakcji organizmu podczas pierwszego lotu, na szczęście wszystko było w porządku. Po półtorej godziny lotu znalazłem się w Monachium gdzie czekały mnie 3 godziny oczekiwania na lot do Stambułu. Sam lot trwał 2,5h ale został umilony "Kliniką śmierci" autorstwa Harlana Cobena i butelką zimnego Warfteinera.
Stacja Kabataş
  Około godziny pierwszej w nocy postawiłem po raz pierwszy stopę na ziemi tureckiej. Po kilkunastu minutach stałem w holu z wbitą pieczątką w paszporcie i bagażu w ręku. Nie pozostało mi nic innego aż czekać na nadejście dnia. Mimo zmęczenia podróżą i siedzeniem na lotniskach nie spuściłem bagażu z oczu a pomogły mi w tym Starbucksowa kawa i hotspot WiFi.
   Gdy tylko nadarzyła się okazja a było to o godzinie piątej wyszedłem z lotniska w celu odnalezienia autobusu linii Havataş, przejazd na plac Taksim kosztował 10 TL, kolejnym etapem było metro na ulice Kabataş (6 TL). Kilka minut po 6 znalazłem się przed przystanią promową zamkniętą na wszystkie spusty.
   Czas wolny wykorzystałem na rozejrzenie się po wybrzeżu, miałem okazję zobaczyć wschód słońca nad Bosforem.
Podróż promem trwała niecałe dwie godziny i po 10 znalazłem się w przystani Mudanya kilkanaście km od Bursy, koszt promu 18 TL. Ostatnim środkiem transportu został Otocar, który dostarczył mnie na teren campusu (4 TL).
   Po zakwaterowaniu nastąpił czas na poznanie ze studentami z sąsiednich pokojów i wspólne zwiedzanie International Office. Wracając do pokoju w akademiku to składa się on z kompleksu dwóch pokoi dwuosobowych, aneksu kuchennego oraz łazienki z toaletą.
   Przed wieczorem zorganizowano meeting zapoznawczy dla przybyłych studentów a także przedstawiono ich opiekunów z ESN. Przybyłych poczęstowano typowym zestawem składającym się z kawy po turecku i drobnych przekąsek. Po części oficjalnej i przedstawianiu nastąpiła dobrowolna integracja. Na dzień dzisiejszy dotarło około 30 osób z planowanych ponad 70. Aby nie pozasychało nam w gardłach podano turecką herbatę zwaną cay ;)
Iyi geceler!

wtorek, 9 września 2014

Na początek

    Mam na imię Rafał, mam 21 lat i w ciągu kolejnych kilku miesięcy będę się starał przybliżyć losy studenta z Polski na ziemi tureckiej. Jestem studentem II roku budownictwa w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Koninie.
   W ramach programu Erasmus+ mam możliwość spędzić ten semestr na tureckiej uczelni Uludag Universitesi.
  Dziś 9 września wszystko się urealnia, jestem spakowany a za kilka godzin będę na pokładzie samolotu do Stambułu.

Cytując słowa znanej piosenki:
"Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda..."

Czas sprawdzić (po raz kolejny) czy wszystko jest i ruszamy w świat :)

Planuje dodawać posty dość regularnie, ale często plany nie pokrywają się z ich realizacją a tymczasem miłego dnia, kolejny post nadany zostanie z Turcji.