poniedziałek, 24 listopada 2014

Top 100 DJs World Tour: Istanbul

   Niespełna dwa tygodnie temu wziąłem udział w festiwalu muzyki Trance i House w Stambule. Top 100 DJs World Tour to jedna z większych atrakcji odbywająca się w pobliżu mojego "erasmusowania". O wydarzeniu dowiedziałem się nie całe dwa tygodnie przed owym wydarzeniem. Krótka chwila zastanowienia czy mnie stać, czy termin odpowiada, kto jeszcze jest chętny dołączyć. Zapytanie zostało rozpatrzone pozytywnie. W międzyczasie skontaktowałem się z Caglarem-Buddym z wymiany z Bystrzycy czy w tym terminie jest możliwe spotkanie. Cena nie była wygórowana jak na tak światowych DJ-ów. Choć gdybyśmy się za to wzięli wcześniej byłoby jeszcze taniej. Koszt biletu z transportem w dwie strony na Taksim to 150 TL. Rozpoczęcie festiwalu zaplanowano na 16:00 i miał on trwać do północy.
  Festiwal otworzył Ummet Ozcan znany z utworu "Revolution", jego performance trwał około dwóch godzin, gdyż tyle przeznaczono na każdą gwiazdę. Po nim przyszła kolej na mocniejsze brzmienia prosto z Amsterdamu, Sunnery James & Ryan Marciano, bo o nich mowa zatrzęśli całym Life Parkiem stanowiąc jednocześnie przedsmak tego co czekało na fanów.
  Druga połowa rozpoczęła się występem Martina Garrixa, osiemnastolatka, który jako 17-latek zajmował 40. miejsce w liście Top100. Około 22:00 na scene wstąpił pięciokrotny #1 światowej sceny DJ, ikona muzyki elektronicznej Armin van Buuren. Nie zaprzeczam, że głównie jego występ zachęcił mnie do wzięcia udziału w tym evencie. Przeżycia oczywiście niezapomniane, jest to jedna z większych masowych imprez w jakich brałem udział. Na miejscu w Life Parku miałem się spotkać z grupą innych studentów z Erasmusa, lecz niestety w tym tłumie nie było to nam dane. Mimo tego udało mi się znaleźć całkiem niedaleko sceny, choć w miarę trwania festiwalu przybywało fanów i nastąpiło delikatne wypychanie ludzi w tył.
   Po tej imprezie mogę stwierdzić, że w Turcji też potrafią się świetnie bawić przy muzyce klubowej. A tymczasem zarzucam kilka fotek. Enjoy!





wtorek, 18 listopada 2014

Tańczący derwisze

6 listopada wraz ze stowarzyszeniem Civil Life Association for Foreigner Students wybraliśmy się na przedstawienie tańczących derwiszy w Centrum Kultury Osmangazi w Bursie. Przed wystąpieniem wysłuchaliśmy krótkiej historii zakonu Mevlewitów, prezentacji typowych instrumentów i strojów.
Mewlewici (maulawija, tureckie Mevleviye) albo inaczej tańczący derwisze to zakon założony około 1273 roku w Iranie przez Dżalal-ad-Dina Rumiego, jednego z największych poetów i mistyków perskiego kręgu kultowego. Urodził się on w 1207 roku w Balchu koło Chorasanu, studiował w Aleppo, potem w Damaszku. Jego duchowym przewodnikiem był skazany później na śmierć i stracony Szamasuddin. Jak wielu sufich, mistyków muzułmańskich głoszących swe poglądy wśród wyznawców Allaha, naraził się on ortodoksyjnym teologom swobodną interpretacją Koranu. Rumi na cześć mistrza założył zakon mewlewitów, jeden z wielu zakonów derwiszów, czyli ubogich (żebraków). Specjalnością i odrębnością mewlewitów stał się ich taniec. Jako sufici wierzyli oni bowiem, że naśladowanie w tańcu ruchów ciał niebieskich pobudza duszę człowieka do wzmożenia swej miłości do Boga i wprawia ją w stan żywszych poruszeń. W starożytnym Iconium rodzina Rumiego kierowała przez sześć stuleci działalnością mewlewitów. Sam Rumi pozostawił po sobie dzieło Mesnevi – zbiór aforyzmów i sentencji etyczno-moralnych, ilustrowanych powiedzeniami Mahometa oraz tekstami Koranu. Księga ta jest wciąż przez derwiszów tak poważana i wysoko ceniona, że samo jej studiowanie uważa się za swego rodzaju przepustkę do nieba.
Dżalal-ad-Din Rumi umarł w 1273 roku i zaraz po śmierci uznano go za świętego. W swych licznych utworach poetyckich wysławiał działalność tańczących derwiszów.
Tańczący derwisze to tylko jedno z bractw zakonnych, znanych od dawna w świecie mistyki muzułmańskiej pod tą nazwą. Dosłownie derwisz znaczy po persku ubogi albo żebrak. W Iraku na przykład w XII wieku n.e. Abd al-Quadira al.-Dżilani założył zakon derwiszów zwanych quadirija. Członkowie jego żyli przeważnie w miastach, wyznawali dość ortodoksyjną formę islamu i wstrzymywali się do różnego rodzaju ekstrawagancji oraz sztuczek. Bratanek Dżilaniego, Ahmad al-Rif'i, zorganizował inne bractwo derwiszów, od jego imienia nazwane rifaija. To właśnie rifaijowie zasłynęli z publicznych pokazów połykania rozżarzonych węgli, szkła, kaleczenia się nożami i głoszenia posiadania cudownej mocy, pozwalającej im uzdrawiać chorych. Jeden z rifaijów, niejaki Ahmad al.-Bedawi (zmarły w 1276 roku), stał się później założycielem bractwa zakonnego, które działało wśród egipskich wieśniaków pod nazwą bedawija lub ahmadija i specjalizowało się w różnego rodzaju orgiach, organizowanych podczas dorocznych świąt targowych w Tanach, w pobliżu Delty, przy grobie swego założyciela. W Turcji działali derwisze zwani bektaszami, dopóki im na to zezwalano. Osobliwością bektaszów było przyjmowanie do swego bractwa kobiet, organizowanie uczt o charakterze sakralnym oraz uprawianie mistyki liter.
Ta mistyka liter, swego rodzaju magiczna numerologia, przeświadczenie, że określonym znakom i zapisom literowym odpowiadają określone treści, że litery są jedynie symbolami czegoś istotniejszego, co się za nimi kryje, czyniła z bektaszów niebezpiecznych rywali w walce o władze i rząd dusz. Reformy młodotureckie Atatürka uczyniły ich działalność nielegalną. Nie stracili oni jednak całkowicie, podobnie jak inne bractwa derwiszów, swego wpływu na lud. Bektaszów, mewlewitów, rifaijów czy quadirijów można dziś spotkać w Aleppo i w innych miastach bliskowschodnich, a także w północnej Afryce. U bektaszów zaznaczył się wyraźnie pewien synkretyzm doktrynalny; próbowali oni połączyć w jedną całość elementy islamu i chrześcijaństwa. Świadczy o tym choćby ich dhikr – rodzaj uczty sakralnej, podczas której spożywa się posiłek złożony z wina, chleba oraz sera.
Niektórzy religioznawcy naliczyli około 32 bractw derwiszów, nie wszystkie zakony przetrwały do dzisiejszego dnia, a rachunek komplikuje fakt rozpadania się tych bractw na niezliczone podzakony i podbractwa. Każde z nich rządzi się odrębnym regulaminem, przy czym jedni derwisze są ortodoksami, inni zaś odeszli daleko od takiej czy innej wersji „urzędowej” islamu. Na przykład w północnej Afryce żyją marabuci, którzy uprawiają specyficzną mistykę, podobnie zresztą jak mewlewici. Po arabsku murabit (marabut to forma zniekształcona) to po prostu ten, który mieszka w ribat, czyli klasztorze, w domu zakonnym.
"Wy pożądacie dóbr tego świata, podczas gdy Allah chce wam dać dobra drugiego świata" – głosi ósma sura Koranu, na którą powoływali się zawsze wszyscy sufici. Nie ulega wątpliwości, że ruch derwiszów wyrósł z gleby sufizmu i ascetyzmu, z mistyki muzułmańskiej. Gdy mowa o sufizmie, może to być sufizm ludowy lub intelektualny, albo jeden i drugi. Nazwa sufi wywodzi się od suf, okrycia z grubej wełny, które nosili asceci muzułmańscy, naśladujący chrześcijańskich nestorian. Ruch ten rozwinął się w średniowieczu, w X wieku w Iraku, chociaż niektórzy doszukują się początków już w VIII wieku[1]. Pierwsze grupki sufich miały się bowiem pojawić już w VIII wieku w Kufie, w Basrze, a następnie w Bagdadzie. Ludowy rodowód sufizmu wyrażał się tym, że była to forma protestu przeciwko bogactwu, nierównościom społecznym i luksusowemu trybowi życia elity. W sufizmie doktryna islamu rozwijała się pod wpływem filozofii neoplatonizmu, chrześcijaństwa, a nawet hinduizmu i buddyzmu. Stąd tendencje do przedstawiania Boga jako jedynego źródła wszelkiej rzeczywistości ziemskiej, świata zaś – jako jego odbicia (zwierciadła). Sufizm stał się najpierw wyzwaniem dla sunnitów, a następnie dla szyitów muzułmańskich. Rozpoczęły się prześladowania jego zwolenników.
Gdy w 922 roku skłaniający się ku panteizmowi mistyk imieniem Mansur al-Halladż wyznał publicznie "Ana al-Haqq" ("Jestem Absolutną Rzeczywistością"), został skazany na śmierć i zabity. Ale sufizm rozwijał się dalej, usiłując przekształcić islam, religię prawa i rozumu, w religię serca, uczucia i wyobraźni. Nowy impuls przyniosło przystąpienie do sufich wybitnego teologa al-Kuszajniego (zmarłego w 1072 roku), a następnie najwybitniejszego teologa i mistyka muzułmańskiego, którym był al-Ghazali (1058-1111), porównywany do św. Tomasza z Akwinu.
Charakterystyczną cechą rytuału zakonnego derwiszów jest wspólna modlitwa, podczas której wymienia się chóralnie i recytuje rytmicznie "najpiękniejsze imiona Allaha". Jest to rodzaj litanii. Różaniec, zwany tu subha lub tasbih, składa się ze stu ziaren (paciorków) i przypomina różańce katolickie. Po wypowiedzeniu każdego imienia Allaha trzeba przesunąć jeden z paciorków różańca. Bractwem zakonnym kieruje jak gdyby wielki mistrz, który kultywuje tradycję i cześć żywioną dla założyciela danego zakonu derwiszów. Założyciel ten to święty. Właśnie kult świętych jest sprzeczny z doktryną rygorystycznego jedynobóstwa (monoteizmu), wyłożoną w Koranie. Było to jedną z głównych przyczyn konfliktów derwiszów z teologami ortodoksyjnymi.
Wydaje się, że stanowi to pewną prawidłowość tych religii, które każą swym wyznawcom oddawać cześć dalekiemu, bo wyposażonemu we wszystkie atrybuty doskonałości i jedyności Bogu. Po pewnym czasie pojawia się nurt ludowy, który antropomorfizuje bóstwo, wprowadza orszak świętych, pośredników, zbawicieli, cudotwórców i uzdrowicieli. Tak było w buddyjskiej hinajanie, zmajoryzowanej później przez mahajanę i wadźrajanę, nie inaczej też rozstrzygnięto ten problem w islamie – pod wpływem sufickiej mistyki, ascetyzmu oraz monastycyzmu, czyli ideologii życia klasztornego. (źródło: wikipedia.org)
   Występ ten był o tyle zadziwiający, że derwisze byli w większości dziećmi lub nastolatkami a wspomnienia jeszcze na długo pozostaną w pamięci. Zadziwiające jest też to, że robią to z zaszczytu a nie przymusu, przez ponad rok przygotowują się w salce treningowej by opanować taniec do perfekcji i przekazywać jego piękno publiczności. Po powrocie do Gorukle część z nas wybrała się do jednego z miejsc serwujących lokalne przysmaki by poznać się wzajemnie.
  Mam nadzieje, że w niedługim czasie uda mi się nadrobić zaległości, ale dziś jestem po dwóch egzaminach i czekają mnie kolejne dwa, już nie takie łatwe. Wczoraj również planowałem coś napisać, ale przyszedł czas na pranie, sprzątanie i zakupy. W najbliższym czasie postaram się uzupełnić bloga o wycieczkę i festiwal Top 100 DJs w Stambule, transport w Turcji. Tymczasem do następnego postu :)



Typowy strój tańczącego Derwisza




wtorek, 11 listopada 2014

Zakręcony czas ostatnich dni

   Jak wspominałem we wczorajszym poście, ciężko ostatnimi czasy zebrać się do pisania. A jakiś konkretny powód? Myślę, że brak. Po prostu łącząc wszystko razem zostaje czas tylko na spanie a okrawam go serwisami społecznościowymi i innymi pierdołami. Prace domowe z różnych przedmiotów, bieganie, zwiedzanie, wypady do centrum, meetingi i dnia brakuje.
    W ciągu tego czasu odbył się szereg imprez, od integracyjnej dla studentów weterynarii (no jakoś się tam znalazłem) przez dwie halloweenowe i różne inne. Nie ma za bardzo co opisywać, zdjęcia pokażą wszystko. Zaległe do opisania mam jeszcze wizytę w centrum kulturowym Osmangazi, taniec derwiszów i wypad do Mudanii. Ale to już chyba nie dziś, bo jednak nauka wzywa (może to i dziwne, studentów z Erasmusa prace domowe też obowiązują. W ten weekend Stambuł a za 2 tygodnie egzaminy w sesji śródsemestralnej.




Zdjęcia z imprez i w trakcie :D

poniedziałek, 10 listopada 2014

10 Kasım 1938


”Szczęśliwy ten, który może powiedzieć: Jestem Turkiem” - te słowa często wypowiadane były przez Mustafę Kemala Ataturka. Dokładnie 76 lat temu Turcja pogrążyła się w żałobie po śmierci swojego ówczesnego przywódcy. Od 29 października 1923 przez 15 lat sprawował urząd prezydenta aż do końca swych dni. Uroczystości żałobne trwały przez wiele dni, rozpisano konkurs na jego mauzoleum. Powstało one w Ankarze w latach 50. W Anitkabir, miejscu, które odwiedziłem prawie miesiąc temu spoczywa jego ciało na głębokości 40 m. 
 Dziś można było zobaczyć wywieszone flagi tureckie i podobizny Ataturka w ilości większej niż zwykle, obywatele tureccy dumnie nosili zawieszki z podobizną ówczesnego prezydenta, dla pamięci. Można byłoby rzec, że dzień ten jest smutny. Ale ludzie pamiętają jak bardzo zreformował ten kraj i ile dla niego zrobił więc kultywują ten dzień radośnie.
  Jestem strasznie do tyłu z postami, ale na prawdę ciężko zabrać mi się do pisania, kolejny najprawdopodobniej będzie post na temat transportu :)
Miłego wieczoru a ja pędzę na imprezę w rytmach salsy, może w końcu nauczę się choć trochę tańczyć.

Gorusuruz arkadas!

sobota, 1 listopada 2014

29 Ekim - Cumhuriyet Bayramı

W ciągu tygodnia miałem dodatkowe dwa dni wolne, także miałem jedynie poniedziałkowe zajęcia z wytrzymałości materiałów i czwartkowe z budownictwa i matematyki.
Od godziny 13:00 28 października i przez cały następny dzień obchodzone jest święto republiki Turcji.
W 1922 stanął na czele ruchu nacjonalistycznego i obalając sułtanat, zakończył epokę Imperium osmańskiego. Po proklamowaniu republiki przeniósł stolicę kraju ze Stambułu do centralnie położonej Ankary. W 1923 został wybrany na pierwszego prezydenta Turcji, którym pozostał aż do śmierci w 1938, wprowadzając autorytarne rządy i modernizację oraz europeizację kraju. Wśród przeprowadzonych reform prawnych i społecznych na uwagę zasługują m.in. wprowadzenie kalendarza gregoriańskiego, alfabetu łacińskiego, oczyszczenie języka tureckiego ze słów pochodzenia arabskiego i wprowadzenie nazwisk, sam Mustafa Kemal wybrał dla siebie nazwisko: „Atatürk”, czyli „Ojciec Turków”, którego nie wolno było nosić żadnemu innemu Turkowi. Znacznie ograniczył ingerencję islamu w politykę państwa wprowadzając kodeks karny. Za jego rządów wprowadzono obowiązkowe nauczanie kobiet, a także ustawy gwarantujące im równość społeczną i polityczną, promowano też zachodni styl ubierania się.

  W tych dniach można zobaczyć defilady i demonstracje. Ilość wywieszonych flag wzrasta wielokrotnie, do tego dochodzą podobizny Ataturka z dumnie uniesioną głową. Również i ja posiadam taką podobiznę o wymiarze ok 1,6x0,8m. 


  Potęga Ataturka nie ogranicza się jedynie do flag i podobizn wywieszonych w oknach i na balkonach. Wszechobecne są popiersia i pomniki. Podpis pierwszego prezydenta Turcji widnieje wszędzie, od szyb samochodów, wielu pamiątek z Turcji. Kult Ataturka jest ogromny i nie ma się czemu dziwić. Gruntowne reformy całkowicie zmieniły obraz tego kraju.